To nie pierwsza próba spisywania ku pamięci i choć nie jestem przesądna to nie będę zaczynać znowu od początku, bo tamte skończyły się niepowodzeniem. Puszczam oko i udaję, że jesteśmy już gdzieś w środku. Zrobiło się przytulnie a słomiany zapał, który zawsze mi towarzyszy na początku właśnie, został gdzieś w tyle.
Obędę się, trochę oswoję i zacznę urządzać tą kuchnię. Brakuje mi kilku produktów, ale nie razu Rzym zbudowano... I jak to z gotowaniem eksperymentalnym bywa czasem i zakalec, i gniot niejadalny wyjdzie. Będzie kwaśno i słodko jak po tarcie cytrynowej, gorzko i intensywnie jak po czekoladzie min. 70% kakao, czasem może też trochę zemdlić.
czwartek, 5 lipca 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz