środa, 11 lipca 2007

Z drogi śledzie, król jedzie!


... tym królem również jest śledź! Jako dziecko nie zbliżałam ich nawet do ust. Podobnie jak wielu innych ciekawych smaków, za którymi dziś przepadam (oliwki, anchovis, prawie wszystkie świeże zioła jak pietruszka, koper, nawet sałata powodowała u mnie uczucie rośnięcia w buzi). Dziś śledzie należą do czołówki ulubionych przekąsek, przystawek, dań głównych i deserów.

Urlopując się obecnie nad Morzem Bałtyckim korzystam z dobrodziejstw tutejszych kuchni i jem. Śledzie w śmietanie, po piracku, śledzie gospodyni, w musztardzie z gorczycą, helskie, śledzie gajowego z grzybkami i cebulką, salsa, itd. Tych rodzajów jest chyba kilkanaście. Jakprzyjechałam tu po raz pierwszy nawet do głowy by mi nie przyszło, że śledzia można przyrządzić na tyle różnych sposobów. Smacznych sposobów. Tutejsza Marta mówiła, że śledzie chętnie je również z dodatkiem dżemu, a nawet czekolady! Podobno w Szwecji to standard. Ja jeszcze nie próbowałam, a sama myśl o połączeniu mięsa śledzika ze słodką czekoladą powoduje jakieś nieprzeparte uczucie zgrzytu. Ale nie zarzekam się, kiedyś zmarszczyłabym się na myśl o rodzynkach na srebrnoszarym filecie.

Zdjęcie mojej wczorajszej uczty śledziowej. Te białe to oczywiście w śmietanie z cebulką. Dalej gospodyni - podsmażony śledzik z warzywami w sosie pomidorowym. W kolejności o piracku czyli na ostro z dużą ilością pieprzu i innych przypraw. A te ostatnie to chyba jedne z moich ulubionych - z musztardą. Bardzo wyrazisty smak musztardy i gorczycy, która uwalnia pełen smak z każdym rozgryzionym ziarenkiem.

Brak komentarzy: